Pretty Little Liars

A ma być ujawnione w ostatnim odcinku tego sezonu, a zabójca Ali w 3 sezonie. A co do tego, że A to kilka osób to to chyba jest już potwierdzone ze względu na Lucasa ;P

Spoiler:

Wreszcie obejrzałam.

Spoiler:

Holden jest sexyyyy <3 tylko co on ukrywa tak właściwie? Jest z tą laską, za którą się obejrzał w szkole? MOŻE JEST W SEKCIE ;D

Hahah błagam Holden jest straszny i dziwny . Z dwojga złego już wole Ezrę, chociaż strasznie mnie irytuje, to można przynajmniej na niego popatrzeć.

Nie, on nie jest z tą dziewczyną... Ale o co moze chodzić?

EZRA?! Dla mnie już Holden jest lepszy... ale na prawdę, EZRA?

Noo lepiej niż dziwny Holden. Dobra obaj są tragiczni. Scenarzyści mogliby już dać sobie spokój z Arią i Ezrą. Nudzi mi się to całe ich bycie i niebycie ze sobą.
Szkoda, że Toby zniknął. On i Caleb to chyba jedyni normalni faceci w tym serialu.

Zgadzam się... Szkoda mi Spencer. Uwielbiałam Spoby, a tu koniec:( Buuu

Swietny odcinek

Spoiler:

Nareszcie po odcinku
Ja mam za to ogromną nadzieję, że Toby nie wróci, a Spencer będzie z Wrenem, on jest tak idealny, że aż nie wierzę w to <3
Ezra i Aria, pierwszy raz mnie to nie ruszyło. No dobra, trochę jak Aria czekała.
Nie podoba mi się strasznie, że dziewczyny zaczynają się okłamywać.
A co do tego, że powiedziały Calebowi jak dla mnie to dobrze ;P

Zastanawiam się co wszyscy faceci widzą w tej Jennie xD
Na miejscu Emily bym jej przywaliła w tym szpitalu jak Hanna kiedyś

Jak to nie chcecie Toby'iego?! To najlepszy bohater:P A tego całego Wrena nie lubię. Wkurza mnie.
I nie jest taki perfekcyjny. Pocałował Spencer gdy był z Melissą.

Dla mnie Toby jest współczesną wersją Quasimodo. (zapożyczam od Karoliny określenie ) Mam do niego straszną awersję.

A Wren jest idealny w sensie wyglądu, akcentu, sposobu bycia, czarujący, uroczy, między nim i Spencer jest taka chemia, że powietrze można nożem ciąć xD

Lise napisał:Jak to nie chcecie Toby'iego?! To najlepszy bohater:P A tego całego Wrena nie lubię. Wkurza mnie.
I nie jest taki perfekcyjny. Pocałował Spencer gdy był z Melissą.

Nie mówiłam, że jest perfekcyjny. Perfekcyjni są nudni, a Wren jest sexy <3 tylko w ostatnim odcinku coś mi jego fryzura nie przypadła do gustu

brulion - nie chodziło mi o twój post:)

btw. Ja też nie wiem co wszyscy widzą w tej Jennie. Dla mnie ona jakaś piękna nie jest.
Do twarzy jej z okularami:P

Nawet nie o wygląd mi chodziło, ale o całokształt

Tak przypuszczałam:P Ale podałam moje odczucia do jej wyglądu.

Toby'iego ma nie być?! (jestem kilka odcinków w tył)
Szkoda bo to mój ulubiony bohater.
Macie jakieś swoje teorie kto zabił Ali a kto jest A?

Noo Toby w ostatnim odcinku odjechał w siną dal ;D

Moje teorie: Ali zabili Jenna i Garrett, a A jest Jenna też xD

Ja już kiedyś pisałam, że A to Noel.
No a Jenna, Garret i cała ta grupka zabili Alison.

Też mi się wydaje że ten cały klub zabił Alison, ale w tym serialu szybko się wszystko zmienia, a oni są od początku kreowani na podejrzanych. W ogóle co jest z tą dr. Sulivan czy jak jej było? Bo pamiętam dziwną scenę jak A jej coś daje w kopercie, ale w ogóle nie wiem o co chodziło

Ta pani doktor ma wrócić z tego co czytałam.

Kasia napisał:Dla mnie Toby jest współczesną wersją Quasimodo. (zapożyczam od Karoliny określenie ) Mam do niego straszną awersję.

A Wren jest idealny w sensie wyglądu, akcentu, sposobu bycia, czarujący, uroczy, między nim i Spencer jest taka chemia, że powietrze można nożem ciąć xD

Nie wchodziłam tutaj i pozostawałam nieświadoma tego, jak sobie upodobałaś mój przydomek wymyślony dla Toby'ego;)
Toby jako postać (całkowicie oderwana od aktora) nie ma w sobie nic złego i mogłaby być naprawdę jedną z moich ulubionych, ale w wyglądzie tego chłopaka jest coś takiego, co mnie odrzuca. Nawet nie chodzi o to, że jest brzydki-brzydki. Po prostu ma w sobie coś niepokojącego i odstręczającego. I dlatego nie potrafię go polubić, choć bardzo się staram.

Jeżeli chodzi o ostatni odcinek: nie sądzicie, że aktor grający Ezrę spalił trochę romantyczną scenę z Arią? Deszcz, rewelacyjna piosenka w tle, noc, wszystko perfekcyjnie. On przyjeżdża i jestem już gotowa na łzy i wzruszenia, a tu facet wysiada z samochodu i co? Po prostu beznamiętnie RYCZY 'ARIA?!'. Nie, nie Aria. Maya. Ten jego tekst w połączeniu z jakimś fatalnym tonem głosu zepsuł cały klimat.

A skoro wypowiadam się tu po raz pierwszy to przy okazji krótko przedstawię swoje preferencje:)
Uwielbiam Spencer, z całej czwórki ją lubię najbardziej. Kocham Wrena. Od pierwszego momentu, w którym się pojawił. Jest absolutnie przeuroczy z tymi swoimi wielkimi oczętami i brytyjskim akcentem Lubię też Hannę, Caleba, Lucasa (no, lubiłam do czasu). Nie przepadam za Emily, aktorka, która ją gra jest megairytująca, a i sama postać jest strasznie nudna. Aria ani mnie grzeje, ani ziębi. Za to lubię wątek Ezrii. I samego Ezrę też, choć czasami zachowuje się jak zdziadziała klucha a nie facet. A, no i lubię też Monę. Jest strasznie śmieszna;)

Nie mam typu co do A. Najbardziej oczywistym wydaje się trójka: Garret, Ian, Jenna, ze wskazaniem na Jennę. Ale właśnie w tym problem, że jest to tak oczywiste, że aż ciężko mi uwierzyć w to rozwiązanie.

Czytałam gdzieś, że ten ton głosu był SEKSOWNY. Dla mnie to był jeleń na rykowisku xD

Ok, nadrobiłam dzisiejszym seansem wszystkie odcinki i coś czuję, że Toby jeszcze wróci, przynajmniej mam taką nadzieję
Według mnie Lucas kłamie z tym kontem bankowym i to o spapranie sprawy przez niego kłóciła się Jenna z Garettem. Można to wywnioskować chociażby z tej sytuacji w starym domu w halloween jak napadł na Alison. Widać, że jednak jest zdolny do takich rzeczy.
A związku Arii i Ezry mam już po dziurki w nosie, jak zaczynałam oglądać serial to nie przypuszczałam, że utrzyma się on tak długo. Sory, poznali się w barze, 5 minut rozmowy następnie akcja w toalecie i już wielka miłość no proszę was..

Bo w ogóle związki w tym serialu schodzą raczej na dalszy plan. Scenarzyści nie poświęcają im zbyt wiele uwagi i czasu, więc są raczej średnio budowane i średnio interesujące. Maya z Emily, Ezra z Arią, Hanna z Calebem - wszystko zaczęło się właściwie od niczego. Niby są tam jakieś perypetie (wyjazd na obóz Mayi, romans nauczyciela z uczennicą, problemy rodzinne Caleba), ale ja np. w ogóle nie przywiązuję do nich uwagi.

A wracając do Lucasa - ta cała sprawa jest jakaś strasznie dziwna. Chłopak porzuca dom, wyjeżdża nie wiadomo dokąd, bo stracił 4 tysiące dolarów? Jasne, to jest sporo kasy, ale nie aż tak dużo, żeby z tego powodu uciekać w siną dal. Zwłaszcza, że odkąd Caleb odnowił więź z matką-milionerką, jego pieniądze nie są już kwestią życia lub śmierci.

No i jak odczucia po nowym odcinku?
Mnie jakoś średnio zachwycił. Wrzuciłabym go raczej do szufladki "Może być".

Spoiler: